Molestowanie seksualne w życiu zakonnym. Cz. 2 – kim są i jak działają sprawcy?

Świeckie kobiety najczęściej doświadczają przemocy seksualnej ze strony partnerów i byłych partnerów (ponad 80% przypadków) – w życiu zakonnym z oczywistych względów tak nie jest. Kim więc są sprawcy molestowania seksualnego zakonnic? W jaki sposób docierają do potencjalnych ofiar, jak dokonują napaści i jak udaje im się tak skutecznie uciszać siostry?

To jest druga część cyklu o molestowaniu seksualnym w życiu zakonnym. Pierwszą część można przeczytać tutaj, jej znajomość jest niezbędna do pełnego zrozumienia części drugiej.

W tym cyklu (czteroczęściowym) staram się opisać zjawisko przemocy seksualnej w zakonach w taki sposób, by dać siostrom trochę praktycznej wiedzy o tym, jak wyglądają takie sytuacje, co może je zapowiadać, jak można sobie poradzić z tym doświadczeniem, gdzie szukać pomocy. To trochę poradnik. W żadnej części nie ma: drastycznych opisów, osobistych relacji, ujawniania nazwisk, atmosfery skandalu, ataków na Kościół lub zakony.


Zapowiadam treść, ponieważ temat może być trudny dla niektórych czytelniczek. Jeśli czujesz, że lektura może być dla Ciebie przytłaczająca, przerwij czytanie.

[Tekst napisany przez wolontariuszkę Centrum Pomocy Siostrom Zakonnym; zawiera również subiektywne uwagi].


Typy sprawców molestowania seksualnego w zakonach

W przypadku świeckich kobiet sprawcami przemocy seksualnej najczęściej są bliscy mężczyźni (ok. 63% – byli partnerzy, 21% – aktualni partnerzy, jedynie 8% napaści jest dokonywana przez obcych mężczyzn). Co oczywiste, w zakonach żeńskich jest inaczej.

Według badań przeprowadzonych w obu Amerykach (europejskich badań nie ma) około połowa sprawców molestowania zakonnic to księża, około 25-40% – to współsiostry, a pozostali – to świeccy, najczęściej mężczyźni pracujący dla zgromadzenia.

Spróbujmy się przyjrzeć sposobom tych napaści. Schematy, które opisuję, oczywiście nie wyczerpują wszystkich możliwości, ale są to najbardziej typowe, powtarzające się w relacjach sióstr scenariusze.

Sprawca: ksiądz

Pozycja księży – kapłanów – jest w Kościele Rzymskokatolickim szczególna, bo oni jako jedyni mogą sprawować sakramenty, które z kolei są dla wierzących niezbędne; pochodną tego stanu rzeczy są różne przywileje i władza, jaką cieszy się kler. O ile w świecie świeckim to zjawisko występuje z różnym natężeniem w różnych środowiskach (i państwach), o tyle w świecie żeńskich zgromadzeń zawsze jest spotęgowane.

Zderzają się tu dwa rodzaje formacji: kapłańskiej, z narracją, że “kapłan to drugi Chrystus” – czyli budującą poczucie godności, władzy, szczególnego wybrania, oraz siostrzano-zakonnej, w której pożądana jest postawa służby, pokory, umartwienia, posłuszeństwa oraz również powtarzane jest, że “kapłan to drugi Chrystus”. Z samego tego ogólnikowego opisu można wywnioskować, że są to narracje komplementarne, od razu wiadomo, kto komu służy i kto rządzi – i że taki układ sił sprzyja nadużyciom.

Dla sióstr bliska (lub wręcz ciągła) obecność księdza jest niezbędna: potrzebują sakramentów (na ogół znacznie częściej niż osoby świeckie). Już na starcie tej międzyludzkiej relacji siostra-ksiądz jest bardzo duża nierówność (w formacji i w “uprawnieniach”, tak to nazwijmy), co bardzo często prowadzi do uniżonej wobec księży postawy. Księdza się słucha, księdzu się służy, księdza się gości, księdzu się usługuje. Księdzu się gotuje lepszy obiad niż współsiostrom, a od święta – organizuje mu się imieniny i jubileusze z rozmachem, o jakim siostry solenizantki i jubilatki nawet nie myślą. Do grafiku księdza dostosowuje się rozkład dnia całego domu, nieraz dezorganizując pracę siostrom (bo: “kiedy ksiądz może odprawić mszę?”). To, oczywiście, tylko przykłady, przejawy pewnego wręcz nabożeństwa, z jakim siostry się odnoszą do księży.

Druga sprawa w relacji siostra-ksiądz to kwestia różnicy płci. Życie zakonne z zasady oddziela siostry od życia świeckiego, a że wspólnota zakonna jest jednopłciowa – to siłą rzeczy siostry mają mniej kontaktów z mężczyznami, niż kobiety świeckie. Dodając do tego izolującą formację (nowicjat) oraz – zazwyczaj – niewielkie doświadczenia z mężczyznami przed wstąpieniem, otrzymujemy osobę, która w świeckim świecie uchodziłaby za niewyrobioną towarzysko: nienaturalną, trochę zestresowaną relacją z płcią przeciwną, trochę speszoną, nieświadomą kodów kulturowych (np. kokieteryjności niektórych gestów albo niestosowności księżowskich żartów). Po drugiej stronie jest ksiądz, prowadzący de facto świeckie życie, zazwyczaj bardzo aktywny towarzysko i z dużym doświadczeniem społecznym (ale już z dojrzałością czy ze samoświadomością u księży to różnie bywa).

Podkreślam, że piszę: często, a nie: zawsze tak jest. Oczywiście, że są siostry dojrzałe emocjonalnie i społecznie, samoświadome, doświadczone życiowo. Ale nie jest tak, że siostry mniej dojrzałe czy mniej świadome są wyjątkami we wspólnocie sióstr. I obie grupy sióstr na równi mogą stać się ofiarami przemocy (psychicznej, duchowej, seksualnej) – to nie jest kwestia cech ofiary, ale zręczności i determinacji sprawcy oraz społecznego milczącego przyzwolenia na przemoc.

Nawet jednak najmądrzejsza i najdojrzalsza emocjonalnie i duchowo siostra jest zależna od nawet najbardziej infantylnego i nieinteligentnego księdza: bo potrzebuje spowiedzi i Eucharystii. To jest systemowa nierówność, która z definicji sprzyja nadużyciom.

Do tej systemowej nierówności dodajmy, że obie strony są zobowiązane do życia w celibacie i panowania nad pożądaniem, przy czym mężczyźni mają zarówno wyższy popęd seksualny (biologicznie), jak i większe przyzwolenie (społeczne) na jego realizację – brzmi jak przepis na katastrofę, prawda?

W takich okolicznościach ksiądz nie musi być szczególnie zręcznym manipulatorem, by poprowadzić relację z wybraną siostrą w stronę nadużyć seksualnych. Zaczyna się zazwyczaj od nadużyć psychicznych i duchowych (opisanych w pierwszej części), a od nich już niedaleko do przekroczenia granicy dotyku, potem – dotyku dwuznacznego, a na końcu – dotyku jednoznacznie seksualnego, molestowania i gwałtu. To raczej nie jest jednorazowa napaść, to proces, w dodatku zaczynający się całkowicie niewinnie. Powolny rozwój wydarzeń i wszystkie okoliczności relacji siostra-ksiądz sprawiają, że zakonnica ignoruje sygnały alarmowe i nie ucieka. Manipulacja trwa (bo ksiądz jest blisko zgromadzenia, przychodzi odprawiać msze, spowiada siostry, itd.).

„Cóż, myślę, że to nie jest zaskakujące. Kiedy spojrzymy na role mężczyzn i kobiet w kościele, mężczyźni reprezentują Chrystusa. Sprawują sakramenty. Są w pozycji władzy. Wszystkie pozycje władzy w kościele są utrzymywane przez mężczyzn, a kobiety, zwłaszcza siostry zakonne – mają służyć mężczyznom. Mężczyznom nie wolno podejmować żadnej aktywności seksualnej. Ale mają blisko siebie kobiety, które im służą”.

Doris Wagner

Scenariusz pierwszy: ksiądz – przyjaciel

Pierwszy typowy scenariusz takich nadużyć polega na stopniowym budowaniu relacji, opartej początkowo głównie na wartościach duchowych (rozmowy, spowiedź, kierownictwo duchowe, itd.), potem – przeradzającej się w relację przyjacielską (rozmowy na inne tematy, zwierzenia), a dalej, być może, towarzyską (wspólne spędzanie czasu, wyróżnianie siostry przez np. zapraszanie jej do głoszenia na rekolekcjach, przedstawienie jej innym księżom, ważnym osobom). Potem jest przypadkowy dotyk, żarcik, sms, jakiś prezent, wyjście na kawę (siostry często nie mają kieszonkowego, a księża na brak pieniędzy nie narzekają), buziak na pożegnanie, dłuższe przytrzymanie dłoni, objęcie, niewinne przytulenie… granica się przesuwa.

Powoli w tej przyjacielskiej relacji dochodzi do uwiedzenia, wmanipulowania siostry w sytuację, w której wydaje jej się, że łączy ją z tym mężczyzną szczególna więź i nie jest w stanie fizycznie mu się przeciwstawić. Do tego pojawia się poczucie psychicznego osaczenia, bo ksiądz zna wszystkie sekrety siostry, przecież mu się spowiadała, opowiadała o swojej historii, relacji z przełożonymi, itd. Kontakt seksualny nie jest tu wymuszony przemocą fizyczną, ale manipulacją, przemocą duchową i nadużyciem władzy.

Kiedy siostra zaczyna wyrażać wątpliwości co do natury tej relacji, sprawca stosuje przemoc psychiczną, np. przerzuca winę na ofiarę (“to ty zaczęłaś”, “sama tego chciałaś”, “sprowokowałaś mnie”), używa gaslightingu (“wydawało ci się”), sam udaje ofiarę (“przez ciebie zgrzeszyłem”).

Scenariusz drugi: ksiądz – kierownik duchowy

Scenariusz drugi: kontakt seksualny jest wpleciony w praktyki religijne i przedstawiony jako szczególny “etap wtajemniczenia” – sprawcy wmawiają ofiarom, że to np. rodzaj duchowego zjednoczenia z Bogiem (w końcu ksiądz to jakby Chrystus, prawda?), odtworzenie relacji, jaka panuje między osobami Trójcy Św., uzdrawianie sfery seksualnej kobiety, nauka prawdziwej miłości, praca z ciałem przez miłość, rozeznawanie, spełnianie woli Bożej, wejście na wyższy etap rozwoju duchowego, czy – w skrajnych wypadkach – egzorcyzmowanie, itp., itd., fantazja sprawców jest duża. Ten rodzaj molestowania opisywały np. kobiety ze wspólnoty zbuntowanych betanek z Kazimierza Dolnego, w głośniej sprawie sprzed kilkunastu lat (artykuły podlinkuję pod ostatnią częścią cyklu).

Bardzo podobny scenariusz występuje w historiach molestowania kobiet świeckich – też zaczyna się od kontaktu na płaszczyźnie duchowej. Tak było w przypadku Pawła M., dominikanina prowadzącego duszpasterstwo akademickie we Wrocławiu, który przez lata molestował i gwałcił studentki, tak też było we wspólnotach Arka we Francji (Jean Vanier, Thomas Philippe), tak było z franciszkaninem Antonim Dudkiem i redemptorystą Maciejem Ziębcem – wymieniam tylko sprawy z ostatnich lat (wszystkie linkuję pod ostatnią częścią cyklu). Kontakty seksualne w tego rodzaju scenariuszu bywają wymuszone przemocą psychiczną i duchową, ale bywają też bardzo brutalne, połączone z przemocą fizyczną (odbywającą się np. pod pretekstem egzorcyzmów czy innej walki z szatanem).

Nie, te wszystkie kobiety nie były “naiwne” czy “głupie”. My, kobiety, mamy prawo ufać ludziom, a już zwłaszcza – księżom, którzy po kilkuletniej formacji i otrzymaniu święceń kapłańskich są niejako namaszczeni przez Kościół do duszpasterskiej opieki nad wiernymi. Winę ponosi wyłącznie sprawca – ksiądz oraz Kościół, który przyznaje kapłanom pełnię władzy bez kontroli. Zresztą – kobieta (i w ogóle każda osoba) ma prawo być naiwna, ale to nie daje nikomu prawa do wykorzystywania tej naiwności. Naiwność nie jest grzechem ani przestępstwem, to molestowanie jest i przestępstwem, i grzechem.

Molestowanie przez kierownika duchowego (i każdego innego księdza) może się odbywać również w czasie spowiedzi. Jeśli dochodzi do dotyku – sytuacja jest jasna. Ale są też takie “spowiedzi”, w trakcie których ksiądz jest szczególnie zainteresowany życiem seksualnym, każe kobiecie opowiadać o swoich doświadczeniach i wypytuje o jej odczucia, nieraz okazując przy tym podekscytowanie, a nieraz – maskując je. Tak, to również jest molestowanie seksualne połączone z przemocą duchową.

Scenariusz trzeci: ksiądz – pracodawca

W tym scenariuszu nie ma budowania więzi, ale jest wykorzystanie władzy. Chodzi bowiem o sytuację, w której siostra pracuje dla księdza (często niezgodnie z prawem, w ramach “posługi”, bez żadnej umowy, czy to o pracę, czy cywilnoprawnej). Taka siostra może być np. zakrystianką, ale może też prowadzić księdzu dom i usługiwać mu: gotować, prać, prasować koszule, sprzątać, podawać posiłki, opiekować się na starość lub w chorobie. Ona robi to z posłuszeństwa (została oddelegowana do tej pracy), często przyjmując to zadanie jako umartwienie i ofiarę składaną Bogu.

Bo to praca niewdzięczna, a księża zwykle są okropnymi, mobbigującymi szefami, którzy nie traktują sióstr jak równych sobie ludzi.

Co gorsza, w takich sytuacjach siostra często przebywa z księdzem sam na sam – czyli powstaje świetna okazja do niestosownych komentarzy, żarcików z podtekstem, klepania po pośladkach, łapania za piersi, obmacywania – czy wreszcie gwałtu.

Księża, którym “posługują” siostry, to nie są szeregowi wikariusze – to raczej osoby wyżej w hierarchii, biskupi, ale i uznani księża, profesorowie, duszpasterze, autorytety w swoich środowiskach. “Posługiwanie” im może być uważane wręcz za wyróżnienie, możliwość kontaktu z wybitną osobowością.

Jeśli siostra będzie protestować i bronić się przeciwko nadużyciom, ksiądz-pracodawca może ją łatwo uciszyć, stosując gaslighting albo szantaż (np. odsunięciem od “posługiwania” i skargą do przełożonej), albo wręcz przemoc fizyczną i zastraszanie. Sprawca wie, że jego pozycja i autorytet dają mu pewną bezkarność – bo analogicznie było w przypadkach ujawniania klerykalnej pedofilii: nie wierzono ofiarom albo ignorowano ich skargi.

Scenariusz czwarty: ksiądz – znajomy przełożonej

Czwarty scenariusz, bardzo bolesny dla siostry i dający księdzu niemal pewną bezkarność, to osaczanie potencjalnej ofiary przez nawiązanie relacji z przełożoną. Sprawca przygotowuje sobie grunt zyskując przychylność niemal jedynej osoby, do której molestowana siostra może się zwrócić o pomoc.

To ksiądz, który jest życzliwy, obecny, wspierający. Rekolekcjonista, spowiednik, ojciec duchowy, kapelan. Taki “nasz” ksiądz, który odprawia dla nas msze z pięknymi homiliami, “rozumie życie zakonne”, często sam jest zakonnikiem. Nieraz pomaga w organizacji, służy transportem, załatwia coś dla klasztoru, może pieniądze na remont albo etaty w kurii czy w szkole. Szuka pretekstu, by z jakąś siostrą spędzić czas na osobności, może zaprasza ją na spacer, na wizytę u kogoś ważnego w kościelnej hierarchii, do organizacji rekolekcji, słowem: wyróżnia ją. Ale bez przesady z tym wyróżnianiem – bo najważniejsza jest przełożona i to głównie ona jest doceniana, komplementowana i faworyzowana, to jej ksiądz ułatwia życie, kiedy organizuje i załatwia różne sprawy dla wspólnoty. Szczegóły są różne, ale schemat – podobny.

Siostra, która odważy się zgłosić przełożonej nadużycia seksualne ze strony takiego księdza, słyszy: “niemożliwe, przecież to taki dobry ksiądz, na pewno coś źle zrozumiałaś”, “on tak ma, że przytula, a ty przesadzasz”, “może byłaś zalotna i nie panowałaś nad kobiecymi wdziękami”, “gdybyś była dojrzała i się szanowała, umiałabyś postawić granice”, “bardzo dobrze go znam i wiem, że nie byłby do czegoś takiego zdolny”, “widziałam, jak patrzysz na księdza”, “wina nie leży po jednej stronie”, a nawet: “wybaczam ci”.

O urabianiu przełożonych przyszłych ofiar przez księży-sprawców bardzo wyraźnie piszą dwie autorki: Glòria Durà-Vilà (hiszpańska psychiatrka, pracująca naukowo w Wielkiej Brytanii, która w procesie terapeutycznym wspierała zakonnice molestowane przez księży) oraz Mary Lembo (togijska zakonnica, która na Uniwersytecie Gregoriańskim obroniła pracę doktorską na temat wykorzystywania seksualnego kobiet konsekrowanych). Tytuły publikacji wyszczególniam pod tekstem (na końcu czwartej, ostatniej części cyklu).

*

Część nadużyć w zakonach żeńskich jest efektem ubocznym kościelnego krycia przemocowych księży: bohaterów medialnych afer nie da się bez końca przenosić z parafii na parafię, kiedyś trzeba ich odsunąć od pracy z wiernymi, na przykład dając im funkcję kapelana wspólnoty sióstr. W efekcie siostry dostają za kapelana księdza, który jest oskarżany o jakieś nadużycia (różnego rodzaju, również seksualne).

W przypadku nadużyć seksualnych: nie, nie jest tak, że ewentualny sprawca czynów pedofilskich nie jest zagrożeniem dla dorosłych kobiet – wykorzystywanie dzieci bywa aktem zastępczym wobec niedostępnych ofiar dorosłych. Bez badań psychologicznych nie wiadomo, jakie i dla kogo sprawia zagrożenie dany przestępca seksualny. Tak czy inaczej – ksiądz, który ma na sumieniu już jakieś działania przemocowe, trafia do klasztoru z kobietami, które są od niego zależne. Niestety, w takiej sytuacji, przy pobłażliwości władz kościelnych, rośnie prawdopodobieństwo kolejnych nadużyć.

I jeszcze jeden aspekt molestowania przez księży, który może być szczególnie dewastujący: często siostra jest zmuszona uczestniczyć w Eucharystii sprawowanej przez kapłana-sprawcę przemocy. Co gorsza, bywają sytuacje, kiedy siostra nadal musi się spowiadać swojemu oprawcy. Spustoszenie wewnętrzne po takich doświadczeniach może prowadzić do utraty wiary, a na pewno – do zaburzeń wymagających wsparcia terapeutycznego. Brak ukarania napastnika (a najczęściej – zatajenie sprawy) jeszcze pogarsza sytuację, jest to bowiem ten rodzaj zgorszenia, w którego kontekście ewangelie mówią o kamieniu młyńskim u szyi sprawcy.

Jak więc ufać Bogu dopuszczającemu do takiego okrucieństwa? Do niszczenia w kobiecie dwóch tak intymnych sfer: seksualnej i duchowej? Czyż wiara w Boga po takich doświadczeniach nie jest heroizmem, którego wręcz nie wolno nam wymagać od kogokolwiek?

Sprawczyni: współsiostra

Temat przemocy seksualnej sióstr wobec sióstr to chyba największe tabu wśród nadużyć zakonnych. Nie znalazłam żadnych badań na ten temat. W mediach można znaleźć kilka relacji polskich sióstr, które doświadczyły molestowania przez współsiostry, są również relacje z innych krajów. (Są też siostry, które po takim doświadczeniu zgłaszają się do Centrum lub opowiadają o nim w prywatnych rozmowach już po odejściu, ale zapewniamy im całkowitą dyskrecję i w żaden sposób nie upubliczniamy ich relacji – nawet anonimowych – jeśli nie wyraziły na to bezpośredniej i pełnej zgody; nie informuję nawet o liczbie takich zgłoszeń).

Z powodu tego milczenia siostrom, które przeżyły molestowanie przez współsiostrę, wydaje się, że ich doświadczenie jest jednostkowe, wyjątkowe, że to się przytrafiło tylko im. Tak nie jest. To jest, niestety, dość często spotykana forma przemocy.

Jak wygląda takie molestowanie?

Na podstawie relacji sióstr, które opowiedziały swoje historie publicznie, można zrekonstruować kilka typowych scenariuszy molestowania, zazwyczaj łączącego się z przemocą duchową lub psychiczną.

Scenariusz pierwszy: siostra – formatorka

Relatywnie częstym jest doświadczenie nadużycia seksualnego w okresie formacji początkowej, kiedy postulantka lub nowicjuszka pozostaje pod opieką (i władzą) mistrzyni i ma ograniczony kontakt ze światem zewnętrznym i z profeskami. W tej atmosferze mistrzyni staje się jedyną bliższą osobą, wsparciem emocjonalnym, powierniczką, autorytetem w sprawach duchowych, wzorem życia zakonnego, niemal uosobieniem “woli Bożej” (na którą tak często powołują się mistrzynie i przełożone). Relacja ta może trochę przypominać opiekę bardziej macierzyńską niż siostrzaną, zwłaszcza, kiedy postulantka lub nowicjuszka jest dużo młodsza od formatorki.

Macierzyńska troska mistrzyni bywa wystarczającym uzasadnieniem dla dotyku (np. obejmowania, głaskania czy pocałunku), dla obecności w pokoju nowicjuszki, kiedy ta się przebiera czy wręcz pomocy w ubieraniu, albo dla siadania na jej łóżku, kładzenia się obok, przytulania, pieszczot – wszystko pod pretekstem wsparcia duchowego i emocjonalnego w trudnym procesie formacji. Czasami nadużycia zatrzymują się na tym etapie, a nowicjuszka nie jest pewna, czego właściwie doświadczyła. Owszem, czuje dyskomfort i skrępowanie na myśl o tych sytuacjach, ale może podejrzewać, że krzywdzi mistrzynię posądzeniami o niecne zamiary albo obawiać się, że to ona narusza czystość myślami o seksualnym wymiarze tej bliskości. Bywa też tak, że formatorka okazuje ten rodzaj troski wszystkim nowicjuszkom, więc odbywa się to w atmosferze “przecież wszyscy wiedzą, to normalne, zawsze tak było”.

Nie jest jednak tak, że nie do końca uświadomione nadużycie seksualne pozostanie bez konsekwencji. Siostra może mieć objawy traumy, których przyczyn nie jest w stanie zidentyfikować, a co za tym idzie – nie może sobie z nimi poradzić, nie umie ich przepracować. Do takich niespecyficznych, pozornie niepowiązanych ze sferą seksualną objawów mogą należeć np. bezsenność, trudności w koncentracji, brak apetytu, wewnętrzny niepokój, nienaturalne silna reakcja na zaskoczenie, bóle somatyczne (np. brzucha, głowy, mięśni), napady płaczu lub złości. Pojawia się też autorefleksja przypominająca gaslighting: “może mi się tylko wydawało?”, “może to jest normalne? W końcu ta siostra jest mistrzynią od tylu lat, więc wie, co robi” – siostra traci zaufanie do samej siebie i do własnego oglądu sytuacji, co z kolei czyni ją podatniejszą na dalsze manipulacje.

Scenariusz drugi: siostra – charyzmatyczna profeska

Drugim częstym scenariuszem jest uwiedzenie młodszej siostry przez starszą, np. w uproszczeniu: układ juniorystka – profeska wieczysta (to może być np. charyzmatyczna siostra, lubiana i szanowana we wspólnocie, więc jej zainteresowanie może w pewien sposób schlebiać juniorystce). Nie ma tu bezpośredniej relacji władzy, ale jest wyraźna nierówność. Profeska może np. wyróżniać młodszą siostrę, szukać z nią kontaktu, spędzać z nią czas, zwierzać jej się, zachęcać do zwierzeń – słowem: budować relację. Juniorystka odczuwa zainteresowanie, a po latach formacji początkowej, w której doświadcza się głównie samotności, każda bliska relacja z drugą osobą jest cenna i odświeżająca. Początkowo wydaje się to piękną przyjaźnią dwóch kobiet, wspólnie przeżywających powołanie do życia konsekrowanego, wspierających się w rozwoju duchowym. Trudno tu wyłapać moment, w którym dotyk (przytulenie, złapanie za rękę, itp.) przestaje być niewinny. Wcześniej ten dotyk był przyjemny, budował więź i dodawał otuchy, często był to jedyny dotyk drugiego człowieka, jakiego siostra doświadczała przez wiele miesięcy – dlatego juniorystka może być zagubiona lub mieć poczucie winy, że nagle, za którymś razem, poczuła, że balansują na granicy nadmiernej bliskości fizycznej.

Zagubienie jest uzasadnione z przynajmniej dwóch powodów. Po pierwsze, kandydatki do zakonów najczęściej przed wstąpieniem mają niewielkie (lub żadne) doświadczenia seksualne, a już zwłaszcza – z kobietami. Nie znają dobrze swojego ciała, nie znają jego reakcji i odczuć, jakie mogą się pojawić przy romantycznej czułości z osobą bliską emocjonalnie.

Po drugie, w naszej kulturze ogólne jest bardzo duże przyzwolenie na bliskość emocjonalną i dotyk między dziewczynami: to normalne, że przyjaciółki się przytulają, że dają sobie buziaki na powitanie lub pożegnanie, że trzymają się za ręce, że nocują u siebie, czasem nawet śpiąc w jednym łóżku, zwierzają się sobie z intymnych sekretów, pożyczają sobie ubrania, itd. Nie ma tu podtekstów seksualnych, to całkiem typowa nastoletnia czy nawet studencka przyjaźń. Kobiety wstępują do zakonów zazwyczaj młodo, bez doświadczeń kobiecej przyjaźni w dojrzalszym wieku, kiedy jest ona nieco mniej intensywna, dlatego emocjonalna i fizyczna bliskość starszej współsiostry może im się wydawać naturalną kontynuacją młodzieńczych przyjaźni.

Młodsza siostra zatem wchodzi w tę relację nie zauważając sygnałów ostrzegawczych. Jeśli ma jakieś wątpliwości, starsza siostra może ją uspokajać, że np. to normalny etap rozwoju duchowego i budowania duchowej jedności, że to integracja przeżyć duchowych i cielesnych, że na tym polega wchodzenie we wspólnotę, że to rodzaj czystej, białej miłości itp. itd.

Po przekroczeniu granicy między dotykiem przyjacielskim a seksualnym sytuacja rozwija się różnie, może się zatrzymać na molestowaniu, a może – dojść do gwałtu. Wszystko jednak odbywa się w atmosferze bliskości, czułości i – pociągającej – tajemnicy. Przerwanie tej relacji oznaczałoby dla molestowanej siostry ustanie nie tylko dyskomfortu wynikającego z nadużyć, ale i rezygnację ze swego rodzaju przyjemności: satysfakcji bycia wyróżnioną i wybraną oraz z bliskości z kimś, kto często jest jedyną bliską osobą, która ją rozumie i która daje jej czułość. Poza tym porzucenie starszej siostry albo zgłoszenie sprawy przełożonym mogłoby się wiązać z przykrościami dla sprawczyni, a przecież juniorystka nadal utrzymuje z nią bliską więź emocjonalną i nie chce jej krzywdzić. Młodej kobiecie wmanipulowanej w taką relację niezwykle trudno jest to przerwać.

Ten scenariusz bywa również realizowany wobec świeckich kobiet i dziewczyn, np. nastoletnich wychowanek placówek prowadzonych przez siostry. Nie jest to zresztą wyłącznie zakonny sposób działania, bo podobnie uwodzą swoje ofiary również świeckie sprawczynie przemocy seksualnej. To raczej specyfika sprawczyń-kobiet: mężczyźni częściej stosują siłę, a kobiety – uwodzenie.

*

W obu tych scenariuszach (w uproszczeniu, w układach nowicjuszka-formatorka i juniorystka-profeska) molestowana siostra oprócz dyskomfortu i cierpienia może czuć przyjemność. Emocjonalną – wspomnianą wyżej, oraz seksualną. Tak, osoba doświadczająca przemocy seksualnej może odczuwać przyjemność i nawet przeżyć orgazm, zwłaszcza, kiedy dotyk nie polega na agresji fizycznej, ale jest czuły, poprzedzony długotrwałą manipulacją i budowaniem więzi. To normalna reakcja fizjologiczna ciała, które jest stymulowane seksualnie, w dodatku przez osobę emocjonalnie bliską.

Siostra, która tego doświadcza, czuje się współwinna – bo skoro jej ciało również reagowało na dotyk, to czyż nie jest ona wspólniczką w grzechu nieczystości i homoseksualności? Otóż nie, nie jest. Została doprowadzona do czynności seksualnych podstępem lub uwiedzeniem. To nie jest jej wina. Miała prawo zaufać współsiostrze, która budowała z nią relację – przecież szaleństwem byłoby podejrzewać każdą przyjacielsko nastawioną siostrę o przygotowanie do napaści seksualnej. Nie ma więc żadnej winy w siostrze, która stała się obiektem takich manipulacji.

Scenariusz trzeci: siostra – agresorka

Dużo rzadszym scenariuszem nadużycia seksualnego przez współsiostrę jest bezpośrednia napaść, bez wcześniejszego zbudowania więzi z potencjalną ofiarą. Chodzi tu o przemoc fizyczną, np. przytrzymywanie i całowanie, obmacywanie, rozbieranie i inne czynności seksualne dokonywane siłowo. Tego typu napaść jest prostsza do nazwania: nie ma wątpliwości, że doszło do nadużycia, poza tym nie ma tu etapu uwodzenia i budowania relacji, więc przemoc dotyczy tylko sfery seksualnej, niekoniecznie duchowej.

To doświadczenie jest bardziej dojmujące fizycznie, może się łączyć z bólem, śladami na ciele, ale wydaje się – być może paradoksalnie – relatywnie mniej bolesne psychicznie. Po napaści seksualnej wiadomo, co się wydarzyło, wiadomo, kto to zrobił, a niezaangażowana emocjonalnie ofiara rzadziej ma poczucie winy. Wobec braku więzi ze sprawczynią relatywnie łatwiej jest jej unikać, nawet, jeśli pozostaje ona w tej samej placówce; łatwiej też zgłosić fakt ataku przełożonym. Pozostają, oczywiście: wstyd, lęk, ból, utrata zaufania i inne odczucia występujące w poprzednich scenariuszach, nie ma jednak uzależnienia emocjonalnego.

Sprawca: osoba świecka

Trzecią grupą sprawców molestowania sióstr są osoby świeckie. Podobnie jak w wypadku napaści na kobiety poza zakonem, sprawcami zazwyczaj są znajomi, a nie obcy mężczyźni (dla sióstr to może być np. kościelny, pracownik klasztoru, szkoły, domu rekolekcyjnego, itd.). Napaść raczej nie jest poprzedzona nadużyciami w sferze duchowej. Sprawca wykorzystuje moment, kiedy nikogo nie ma w pobliżu albo organizuje spotkanie sam na sam, np. pod pretekstem zwierzeń czy wspólnej modlitwy.

Scenariusz ten jest bardzo podobny do scenariuszy napaści na kobiety świeckie. Habit niczego nie zmienia, habit nie chroni. (Co potwierdza fakt, że nie ma znaczenia, w co była ubrana ofiara molestowania czy gwałtu: winny zawsze jest sprawca, nigdy ofiara, która rzekomo “prowokuje” strojem).

Molestowanie przez osobę świecką jest relatywnie łatwiejsze do zgłoszenia przełożonym – jest większa szansa, że przełożona uwierzy i nie będzie obwiniać siostry (choć, niestety, nie zawsze tak się dzieje). W tej sytuacji są też większe możliwości odizolowania sprawcy od sióstr (np. pracownika można zwolnić) i zgłoszenia sprawy państwowym organom ścigania (bo sprawca nie należy do duchowieństwa, które jest szczególnie chronione przez hierarchów kościelnych).

Nie oznacza to, że cierpienie siostry doświadczającej tego typu przemocy seksualnej jest lżejsze – jest ono po prostu innego rodzaju, mniej specyficzne, a bardziej podobne do przeżyć świeckich kobiet.

W czasie całego życia niemal 90% kobiet w Polsce doświadcza jakiejś formy nadużyć seksualnych, a około 23% doświadcza gwałtu. Nie jest więc tak, że ofiara przemocy seksualnej “ma pecha”, “sprowokowała” albo w jakikolwiek sposób zawiniła – raczej jest tak, że problem jest systemowy: nie chroni nas ani prawo, ani ewentualny ostracyzm społeczny wobec sprawców. Molestowanie seksualne kobiet jest powszechne. Nie umniejszam cierpienia jednostki, a podkreślam solidarność naszych przeżyć: niemal wszystkie tego doświadczamy, wszystkie jesteśmy zagrożone, wszystkie się boimy.

Nie jesteś w tym sama.

O tym, co się dzieje po napaści seksualnej, jakich specyficznych trudności doświadczają siostry i jak sobie radzą – w trzeciej części cyklu, czyli tutaj.


Pozostałe części cyklu: 1 – przygotowanie, czytaj tutaj; 3 – co się dzieje po napaści – tutaj; 4 – jakie masz prawa – tutaj.

Kontakt z autorką: annanyczek@gmail.com